Czyli mniej więcej przez 30 lat kombinowałam, jak koń pod górę z różnymi dietami cud na własną rękę, bo w tamtym okresie nie istniało coś takiego, jak dietetyk na mieście. Mimo, że uprawiałam kilka dyscyplin sportowych i byłam prawdziwym wyczynowcem z tytułami na koncie, nikt u nas nigdy nawet nie miał pojęcia o tym, że dieta ma jakikolwiek wpływ.
Pamiętam ten gorący majowy dzień. To było dokładnie 30 lat temu. Wracałam z pracy, z pierwszej zmiany, którą kończyłam o 14:00. Idąc chodnikiem, prawie skacząc spod jednego klonu pod drugi, bo słońce paliło niemiłosiernie i szukałam cienia choć na parę sekund, zobaczyłam znajomą z torebką na ramieniu i butelką wody w ręce...
Czasami rozmawiam z kobietami w moim wieku lub starszymi i przypominam im jak i kiedy się piło czy jadło. Za każdym razem słyszę: Faktycznie! Było tak! Masz rację! Zapomniałam o tym!
Ludzie zapominają, ale na szczęście nie wszyscy. Ja pamiętam, bo ta scena, którą obserwowałam spod niewysokiego klonu na nowym osiedlu wywarła wpływ na całe moje życie.
Byłam typową chłopczycą i wizja noszenia torebki z butelką wody mnie przerażała. Nie wyobrażałam sobie też wskawiać w ukochane bojówki i obciążać kieszenie dodatkowymi ciężarami, ponieważ w tym czasie najczęściej poruszałam się wszędzie truchtem.
Nazywali mnie struś pędziwiatr.
I dzięki tej przerażającej wizji wkroczyłam w świat medycyny naturalnej, którą w tym czasie wykładali nam najlepsi polscy lekarze, na cotygodniowych seminariach na AGH w Krakowie.
Mimo rozpoczętej edukacji na temat funkcjonowania organizmu, wpływu różnych substancji na jego działanie, zwłaszcza w kierunku poprawy zdrowia, a była to potężna wiedza, zabrakło elementu normalnego żywienia. Dlatego doskonale rozumiem fakt, iż lekarze mimo, że mają potężną wiedzę na temat anatomii człowieka, to pacjentom najczęściej każą w internecie szukać sposobu na schudnięcie czy generalnie zmianę diety.
Nie posiadałam wiedzy, która była mi najbardziej potrzeba, najbardziej praktyczna i przynosząca realne efekty. Znałam się na ziołach i naturalnych metodach naprawiania różnych stanów chorobowych, ale nadal nie miałam świadomości, że nie chodzi o wieczne naprawianie tylko o zmianę żywienia.
I mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ świat się zmienił.
Zmienił się przekaz podprogowy, jakim jesteśmy bombardowani w dzień i w nocy.
Nie musisz mi wierzyć, ale pozwól, że opowiem Ci coś jeszcze. Dzisiaj sama dieta już nie wystarczy. Musi być coś jeszcze, a ja wiem co to jest i mam skuteczne narzędzia, aby raz na zawsze powiedzieć dość i nigdy więcej nie mieć problemów z nadwyżką kilogramów.
Miałam to szczęście dorastać w szczęśliwych czasach kiedy ludzie kochali sie spotykać.
Nasze miasteczko na Śląsku Cieszyńskim otoczone było wzgórzami i lasami. Na Zielone Świątki (i nie tylko wtedy) mieszkańcy zbierali się na obrzeżach lasu i z przepięknymi widokami na odległe tereny przygotowywali wielkie patelnie na ogniskach z jajecznicą na boczku.
Jedliśmy wszyscy te jajecznice, piliśmy wodę z sokiem albo kompoty. Samą wodę piło się jedynie z saturatora, czyli gazowaną.
Pamiętam, że zwykłą naturalną wodę piło się tylko w chwili ogromnego pragnienia, ale do jedzenia zawsze było coś co miało smak. Niekoniecznie słodki.
Byliśmy wszyscy szczupli, zdrowi, pełni energii i woli wspólnego działania.
Kolejnym szokiem, który również miał wpływ na moje dalsze losy związane z poszukiwanie "świętego grala" w żywieniu była moja wizyta u kuzynki akurat w trakcie obiadu. Była to rzadka wizyta o tej porze, bo kiedy jest obiad, to się siedzi we własnym domu przy rodzinnym stole, a nie łazi po ludziach 🙂
No ale jakoś tak wyszło, że wujek i moja ukochana kuzynka jedli obiad i zobaczyłam, że oboje zamiast kompotu mają szklanki z wodą z kranu.
Zapytałam wtedy Brygidę, dlaczego pije wodę. Odparła, że tata zaczął w pewnym momencie pić wodę więc ona też się nauczyła.
Chcesz poznać dalszy ciąg? Zapraszam po więcej, ale teraz z innej beczki...
Prawdziwy mężczyzna musi wybudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. Czy wiesz, że to wcale nie jest tylko puste powiedzonko, które dzisiaj ludzie sobie bardziej dla żartu przekazują?
Nie. W tym zdaniu zawarta jest wielka mądrość Matki Natury, ale mało kto dzisiaj o niej pamięta, jak ważny wpływ ma to na naszą genetykę i zdrowie od przyjścia na świat.
Wykonywali pojemniki na zaczyn do chleba z drzewa, w które uderzył piorun? Nie wiesz? A może myślisz, że to zwykłe zabobony?
Otóż nie. Dzisiaj nauka wyjaśnia te zabobony i okazuje się, że ten pojemnik miał potężny wpływ na zdrowie ludzi z całej okolicy, którzy u tego piekarza kupowali chleb. Ten jeden niewielki pojemnik był tak ważny...